Krótki wywiad rzeka z założycielem firmy Kezer Anią Sadowską

Kim jest założyciel firmy Kezer?

Jestem małą osóbką, żoną cudownego faceta i mamą top sportowca. Magistrem administracji Uniwersytetu Łódzkiego na wydziale karnym międzynarodowym  oraz wielkim pasjonatem językoznawstwa i psychologii sportu oraz rozwoju osobistego. Taki mały mix.

Jak powstał pomysł na własną firmę?

Cóż, ten projekt chodził za mną już kilka dobrych lat. W ostatnim czasie splot wydarzeń sprawił, że zapragnęłam rozwinąć skrzydła i sprawić by moje pasje stały się moją pracą i sposobem na życie. Postanowiłam podzielić się wiedzą zdobytą w trakcie studiów, doświadczeniem zawodowym zdobytym na holenderskim rynku pracy jako pracownik administracyjno-księgowy, pasją oraz wiedzą zdobytą na temat nauki języków obcych i samorozwoju. Krótko mówiąc był to impuls podjęty na bazie wielomiesięcznych badań rynku i namowy znajomych oraz rodziny.

Czym dokładnie zajmuje się firma Kezer?

Statutowo mamy kilka profili dzięki którym pracując na kilku płaszczyznach możemy dostarczyć klientowi kompleksowe usługi na najwyższym poziomie. Wspomagamy naszych klientów językowo, wspomagamy klienta w załatwianiu różnych spraw. Tworzymy kursy między innymi języka niderlandzkiego czy informatory. Podsumowując zapewniamy jako firma Kezer wsparcie językowe i nie tylko. W planach (razem z naszymi partnerami) mamy kolejne ciekawe projekty.

Używasz stwierdzenia wspomaganie językowe, co się kryje pod TYM pojęciem?

Wspomaganie językowe to nic innego jak pomoc w przekładzie z jednego języka na drugi. W tym wypadku pomiędzy językami polskim i niderlandzkim. Polega ono na tłumaczeniu ustnym lub pisemnym (w tym wypadku tzw. zwykłym, czyli nie przysięgłym, a może w przyszłości i tym drugim) dla klienta, który ma problemy ze zrozumieniem dowolnego dokument. To także wykonanie telefonu do instytucji, pomoc w wypełnieniu formularza czy sprawdzeniu co należy zrobić w określonej sytuacji

Czy jest to trudne zadanie?

Osobiście uważam, że nie. Ale mówię to jako osoba, która ma za sobą wiele lat nauki nie tylko języka niderlandzkiego, ale także technik przekładu oraz językoznawstwa. Obok tego ważna jest praktyka, która u mnie jest ponad 10-letnia oraz poznanie kultury i mentalności Holendrów, a także jak funkcjonują poszczególne instytucje w Holandii.

Gdzie uczyłaś się języka niderlandzkiego?

Ukończyłam dwa państwowe kursy językowe. Pierwszy to “inburgering” – mało w nim języka za to można dużo się dowiedzieć na tematu kultury, historii, mentalności Holendrów, tego jak wygląda rynek pracy w Holandii oraz nauczyć się jak żyć w Holandii. Drugi to NT2 poziom pierwszy – ten kurs to typowy kurs językowy. Oba kursy ukończyłam pozytywnie zdanym egzaminem państwowym i oficjalnym dyplomem państwowym. Zastanawiałam się nad zrobieniem poziomu drugiego, ale mój mentor doradził mi żebym skupiła się na praktyce, a nie uczeniu się z książek samej teorii. I tak też zrobiłam – postawiłam na praktykę z odrobiną teorii. 

Ogólnie ja miałam bardzo duże szczęście do nauczycieli. Trafiałam na takich z pasją, którą się od nich zaraziłam i w pewnym momencie zaczęłam wykładać język niderlandzki. A z czasem tworzyć modułowe kursy języka niderlandzkiego dla każdego oraz darmową stronę do nauki podstaw języka niderlandzkiego: lekcjaholenderskiego.nl

Poszłaś w ciemno za słowami mentora i wybrałaś praktykę. Warto było?

Nadal myślę, że była to moja najlepsza decyzja. Praktyka sama w sobie nie jest trudna. Trzeba mieć w sobie odwagę i śmiało wyjść do ludzi z tym co się ma. Błędy popełnialiśmy, popełniamy i będziemy popełniać – i nic, nikt tego nie zmieni.  Zawsze powtarzam swoim uczniom, że na swojej drodze spotkają kogoś dla kogo nie będę wystarczająco dobrzy, ale dla takich ludzi nikt nie jest wystarczająco dobry (oni sami dla siebie również). I nie powinni brać tego sobie do serca!

Trafiłaś na takich ludzi?

Raczej nie, zawsze byłam wygadana i jak ktoś miał problem próbowałam go pokonać jego własną bronią. Wiesz, jeśli zwykły człowiek nie może mnie zrozumieć kiedy gadamy o pogodzie, myślę że on ma jakiś problem ze sobą. Nie odbieram tego osobiście. Znam swoją wartość i swoje umiejętności. Ja już przeszłam test życia i to kilka razy

Przeszłaś test życia, co kryje się pod tymi słowami?

Tych sytuacji było kilka, ale chyba największym testem była jazda karetką na sygnale w roli tłumacza. Oficjalnie nie można jeździć karetką w której przebywa pacjent z zagrożeniem życia, jednak… mi się zdarzyło. Emocje, adrenalina, walka z czasem i lawina pytań na którą pacjent nie umie odpowiedzieć, bo zwyczajnie nie zna odpowiedzi. To jest inny świat, tam nie ma czasu na myślenie czy mówię ładne zdania z “ą i ę”. Tam musisz myśleć chłodno, być opanowanym i nie zastanawiać się czy budujesz pięknie zdania po niderlandzku. one tam się prawie nie pojawiają. To nie jest dla każdego. Całe szczęście pacjent wyzdrowiał, a ja do swojego portfolio obok pobytu na bloku operacyjnym dołączyłam jazdę erką.

To jest mega duży test życia. Nie bałaś się?

Nie. Jeśli się boisz, nie umiesz wyłączyć emocji, to nie jest to zawód dla Ciebie. Każdy myśli, że tłumacz to taka fajna posadka w biurze, a wspomaganie językowe to parę telefonów czy formularz. Jednak czasami to “hardcorowa jazda bez trzymanki”. To świat w którym trzeba umieć wyłączyć emocje i działać jak robot. Ale jak to kocham!

Czyli wracamy do punktu wyjścia: zaczęło się od pasji?

Tak, zaczęło się od pasji do języka i chęci bycia dla ludzi. I mam nadzieje że już tak zostanie. Bo jak się kocha co się robi, to …

Nie przepracuje się ani jednego więcej.

Dokładnie! Połączenie wiedzy, praktyki i pasji jest najlepsza droga przez życie.